- Ruszcie się - zawołała bez entuzjazmu Ginny podchodząc do swojego brata i jednym ruchem różdżki składając jego szachownicę, na której razem z Harry'm rozgrywał właśnie mini turniej szachowy. W domu Gryffindora nikt nie miał z nim najmniejszych szans.
- Ginny - zawołał z oburzeniem Ron, gdy szachownica sama schowała się do pudełka tuż przed jego nosem.
- Zebranie u Dumbledora, idioto - powiedziała spokojnie łapiąc Hermionę za ramię, która korzystając z ostatniego wolnego wieczoru postanowiła przewertować jeszcze parę książek. Wróciła obładowana nimi zaledwie dwie godziny wcześniej, ledwo widząc drogę poprzez skórzane opasłe tomy. Przed straceniem równowagi uratował ją na jednym z korytarzy Terry Boot i uznał, że najbezpieczniej będzie gdy przejmie od niej część ciężaru i odprowadzi pod sam obraz Grubej Damy. Od tego czasu brązowała pochłaniała księgi z zawrotną szybkością, jakby chciała zamagazynować jak najwięcej nowej wiedzy tuż przed długą przerwą.
Tuż za słowami Ginny ze swoich siedzeń podniosło się wiele innych uczniów z ich klas. Wszyscy markotni ruszyli leniwie w stronę wyjścia, a osoby które nie brały udziału w projekcie, powychylały głowy z nad rozłożonych wokół siebie pergaminów i zerknęły na nich współczująco. Niewiele później Pokój Wspólny opuścili także Hermiona, Ginny, Harry i Ron, którzy zrobili to najwolniej i najleniwiej ze wszystkich pozostałych Gryffonów. Większość uczniów już dawno musiała znajdować się w gabinecie, i mimo że wiedzieli że mogą ściągnąć na siebie gniew McGonagall, nie była to dla nich wystarczająca motywacja by jak najszybciej dostać się na zebranie. Ostatniego wieczoru w Hogwarcie w tym roku, jak nigdy podziwiali przyciemnione korytarze i zerkali na każdy kolejny obraz, w którym postacie odtwarzali co raz to inną scenkę.
Tuż za słowami Ginny ze swoich siedzeń podniosło się wiele innych uczniów z ich klas. Wszyscy markotni ruszyli leniwie w stronę wyjścia, a osoby które nie brały udziału w projekcie, powychylały głowy z nad rozłożonych wokół siebie pergaminów i zerknęły na nich współczująco. Niewiele później Pokój Wspólny opuścili także Hermiona, Ginny, Harry i Ron, którzy zrobili to najwolniej i najleniwiej ze wszystkich pozostałych Gryffonów. Większość uczniów już dawno musiała znajdować się w gabinecie, i mimo że wiedzieli że mogą ściągnąć na siebie gniew McGonagall, nie była to dla nich wystarczająca motywacja by jak najszybciej dostać się na zebranie. Ostatniego wieczoru w Hogwarcie w tym roku, jak nigdy podziwiali przyciemnione korytarze i zerkali na każdy kolejny obraz, w którym postacie odtwarzali co raz to inną scenkę.
***
Opustoszałymi korytarzami wędrowała także trójka Ślizgonów, która także nie pospieszyła za swoimi kolegami z roku. Pansy Parkinson wściekła niczym osa, trajkotała zawzięcie o tym, jak odesłanie ich na tak długi okres czasu może zepsuć jej świeży związek z Teodorem Nottem. Draco nie zamierzał tego mówić na głos, jednak znając Notta wiedział, że Ślizgon nie będzie bawił się w romantyczne listy przez parę miesięcy. Blaise Zabini pomyślał o tym samym, gdyż rzucił przyjacielowi krótkie spojrzenie, nie śmiąc przy tym przerwać wiązanki przekleństw czarnowłosej przyjaciółki.
- Nie zamierzam rezygnować z Teodora - powiedziała stanowczo, odgarniając swojego długie włosy za ucho i przytrzymując je spinką. - Chociażbym miała stamtąd uciec.
Draco prychnął.
- Nie zdziwiłbym się gdyby stary Dumb zastosował takie zabezpieczenia, że nawet nie przejdziemy na krok od tego internatu - ostatnie słowo zaakcentował tak, że pozostali towarzysze także prychnęli ze złością
- Nie mają prawa.. - mamrotała Pansy, jednak już nikt nie chciał drążyć tego tematu gdyż w Pokoju Wspólnym wałkowali go na okrągło. Nawet Snape proszony o pomoc nie chciał ich słuchać, a gdy widział w zasięgu wzroku uczniów z ich roku udawał, że ma niezwykle ważną sprawę do załatwienia. I zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, znikał podążając szybkim krokiem w przeciwną stronę.
Gdy pojawili się na piętrze, na którym byli umówieni, wiedzieli że mają już małe spóźnienie. Idąc w ciszy do ruchomej Chimery, zatrzymali się nagle dostrzegając cztery sylwetki, wychodzące na przeciwko nich. Każdy z czwórki Gryffonów, rzucił im niezbyt przyjemne spojrzenie. Draco spojrzał na Pansy która będąc już w bojowym nastroju wyglądała jakby chciała rzucić się na jednego z nich, dając tym samym upust emocjom i uspokojenie dla zszarganych nerwów.
- Proszę, proszę - powiedział cicho Draco - Potter, Rudzielce i Szlama. Kto jak kto, ale wy doskonale nadajecie się do zesłania was w jakieś mugolskie obozowisko. Zastanawiam się tylko kto popełnił błąd postanawiając umieścić tam i nas.
- A co boisz się Malfoy ? - rozległ się głos brązowowłosej, która dalej z tym samym wyrazem na twarzy zerkała na niego z wyraźną niechęcią.- Że nie poradzisz sobie w świecie, którym nie znaczysz zupełnie nic?
Draco czuł jak ciepło rozchodzi się szybko po jego ciele. Dwójka przyjaciół zbliżyła się do niego szybko, lecz on tylko machnął w ich stronę lekceważąco ręką. Mówiła do niego szlama, ktoś kto nawet nie miał prawa by oddychać tym samym powietrzem co on. Nie wyciągnął różdżki tak jak zrobili to ich przeciwnicy, tylko ze stoickim spokojem podszedł do brązowowłosej kujonki, i starając się nie stać zbyt blisko nachylił się i szepnął jej do ucha.
- Uważaj, bo możesz tego mocno pożałować Granger.
Sylwetki Harry'ego i Rona poruszyły się. W jednej chwili jeden z nich odepchnął Hermionę na bok, i tuż przed Draconem chwilę później, stał wyprostowany czarnowłosy Gryffon, celując różdżką prosto w jego nos. Blondyn uśmiechnął się kpiąco. Tuż obok niego przystanął Zabini, zaś z drugiej strony pojawiła się Pansy. Oboje mieli wysoko podniesione różdżki. Oboje Weasleyów zrobiło dokładnie to samo.
- Czterech na trzech ? - zapytał spokojnie Malfoy - to trochę nie fair, co Potter?
- Zniszczył bym Was, nawet jakbym miał działać w pojedynkę - warknął Harry, szybko przeszukując w myślach wszystkie zaklęcia jakie zna, próbując wybrać, jedno z najbardziej bolesnych i złośliwych. W tym momencie w nosie miał wszelkie konsekwencje. Skoro następnego dnia miało ich już tu nie być, nie miałby nawet czasu na odwalenie szlabanu u Snape'a albo McGonagall.
Mierzyli się tak niebezpiecznie wzrokiem, dopóki Chimera nie odżyła, i tuż przed nimi nie zmaterializowała się postać srogiej opiekunki domu Gryffindoru. W tym momencie nie dbali o to, jakie mogą mieć kłopoty a żałowali że nie pojawiła się parę minut później.
Cały semestr bez magii, bez ani jednego machnięcia różdżką. Świetnie.
Czując w gardle dalsze pieczenie po mocnej whiskey, przełknął leniwie ślinę i przetarł oczy, które powoli zaczynały mu już opadać. Nie chciał jednak wracać do Dormitorium. Księżyc świecił tej nocy niezwykłym blaskiem, który co rusz wpadał przez wielkie okna zamku, oświetlając mu całą drogę.
" Uczniowie zamieszkiwać będą internat wraz z mugolskimi uczniami. Stworzy to wspaniałą okazję do zawarcia bliższych przyjaźni i zatarcia odwiecznych stereotypów jakie krążyły pomiędzy dwoma światami"
Dobre sobie. Draco nie wyobrażał sobie sytuacji przed jaką postawiło ich Ministerstwo. Jak on mógł, mieszkać wśród szlam. Jak mogli dopuścić do zetknięcia ich z ludźmi w których żyłach płyną same brudy. No jak ?
Co ciekawe, czasami sam nie wiedział dlaczego ma tak wielką obsesję na punkcie czystej krwi. W domu od lat wpajano mu pewne reguły, których zawzięcie się trzymał. Czasami to pomagało mu wierzyć, że jest o wiele lepszym od innych. A w to uparcie chciał wierzyć. Bo kto nie chciałby być wyjątkowym? Przechadzając się po szkole, zerkał na wszystkich z wyższością. On i Zabini bez wątpienia królowali w tej szkole. Przystojni, arystokraci, nie mogący się opędzić od dziewczyn, które mieli na pęczki. Bogaci, mający szerokie uznanie wśród Ślizgonów i oczywiście wywołujący przerażenie u innych uczniów. Nikt nie chciał być tym z kim ta dwójka by zadarła. Czego mógł chcieć więcej. Miał wszystko, wszystko o czym tylko mógł marzyć...
Zatrzymał się. Cichy szmer uświadomił go że nie znajduje się na korytarzu sam. Parę metrów przed nim zauważył ciemną postać, jednak jego widoczność była zbyt słaba by mógł ja rozpoznać. Zwolnił krok i zatrzymał się na chwilę. Jego towarzysz postąpił tak samo, za pewne wpatrując się w niego nie wykonując nawet najmniejszego ruchu. To pozwoliło Draconowi przypuszczać, że nie ma przed sobą żadnego nauczyciela, tylko ucznia, który podobnie jak on postanowił wybrać się na nocną przechadzkę.
- Możesz się pokazać - odrzekł pewnie, stanowczo zbliżając się do postaci szybkimi krokami - ... nie jestem wcale... Granger?
Tuż przed nim z wystraszoną miną stała brązowowłosa Gryfonka, ściskając w ręku dwa opasłe tomy z zaklęciami. Któż by inny odwiedzał o tak późnej porze bibliotekę, jak nie szlamowata kujonica Granger.
- Malfoy - nie było to pytanie. Dziewczyna aby wypowiedzieć to słowo użyła tyle jadu ile tylko mogła wyprodukować. Jego osoba była ostatnią, jaką chciała spotkać tej nocy. - Nie dość, że będę musiała znosić twoje towarzystwo przez cały semestr, to jeszcze musiałam spotkać Ciebie akurat ostatniej nocy w tym zamku - dodała ze złością
- Poniekąd masz wielkie szczęście, Granger, wiesz ile dziewczyn chciało by mnie spotkać tutaj całkiem samego i to w nocy ? - zapytał uśmiechając się kpiąco.
Gryfonka prychnęła tylko i wyminęła blondyna szturchając go mocno dwoma księgami w ramię. Draco patrzył za jej pospieszającą sylwetką dopóki, dziewczyna nie zatrzymała się nagle w połowie korytarza. Tuż za jego rogiem oboje usłyszeli podniesiony męski głos oraz ciche miauczenie starej kocicy. Hermiona szybko się odwróciła i starając się nie robić za dużo hałasu, pobiegła w stronę Malfoya skręcając w drugi korytarz. Wiedząc, że nie pozostaje mu inna opcja blondyn pospieszył za brązowowłosą, depcząc jej praktycznie po piętach. Nie wiedząc dokładnie gdzie się znajdują, usłyszeli za sobą szybki tupot stóp. Filch już wiedział, że miał na karku dwójkę uciekinierów.
- Do klasy - szepnął Malfoy do Gryfonki, która z przerażeniem rozglądała się na wszystkie strony poprzednio się raptownie zatrzymując.
- Sam se do niej właź - syknęła. Po chwili tuż przed Hermioną ukazały się wielkie dębowe drzwi. W ostatniej chwili przypomniała sobie o Pokoju Życzeń i szybko skorzystała z okazji znajdowania się na odpowiednim piętrze.
Malfoy patrzył bez mrugnięcia okiem jak dziewczyna znika za wielkimi drzwiami zamykając je z cichym trzaskiem. W przypływie desperacji podążył za nią, czując że ich woźny znajduje się dosyć blisko. Otworzył drzwi szybkim ruchem różdżki i wpadł do pomieszczenia, w którym jasne światło nagle go oślepiło.
- Wynocha Malfoy - usłyszął nagle, tak dobrze mu znany irytujący głos. Granger siedziała na jednej z puchatych puf, trzymając w ręku jedną z przyniesionych przez siebie ksiąg. Pokój w jakim właśnie się znajdował był niewielki. Sciany były w kolorze fioletu, zaś parę drobnych mebelków w kolorze ciemnego różu. Oprócz sofy i paru puf przy ścianie znajdowała się ogromna biblioteczka w całości wypełniona wszelakimi księgami.
- Doprawy Granger - powiedział z ironią - mogłaś zażyczyć sobie wszystko, a ty naprawdę wybrałaś pokój al'a Dolores Umbridge pełnej jakichś książek ?
- Jak ci się nie podoba, możesz się wynosić - odparła wyniośle zwracając swój wzrok w stronę książki.
- Niestety Granger, ale pomimo iż nie mam najmniejszej ochoty przebywać tu z Tobą, czuję że nie mam wyboru. Jednakże, nie zamierzam siedzieć w żadnej bibliotece...
Mówiąc to zerknął na jeden z kątów pokoju w którym niespodziewanie pojawił się niewielki barek, uginający się od nadmiaru tak uwielbianych przez niego trunków. Widząc, jak Gryfonka przygląda się mu z niechęcią podszedł do barku i wyciągnął sobie szklankę. Gdy napełnił ją sobie jedną z uwielbiabych przez niego whiskey siadł na przeciwko brazowołosej z kpiącym uśmieszkiem.
- No to czeka nas długa noc Granger - mówiąc to upił duży łyk napoju.
- Nie zamierzam rezygnować z Teodora - powiedziała stanowczo, odgarniając swojego długie włosy za ucho i przytrzymując je spinką. - Chociażbym miała stamtąd uciec.
Draco prychnął.
- Nie zdziwiłbym się gdyby stary Dumb zastosował takie zabezpieczenia, że nawet nie przejdziemy na krok od tego internatu - ostatnie słowo zaakcentował tak, że pozostali towarzysze także prychnęli ze złością
- Nie mają prawa.. - mamrotała Pansy, jednak już nikt nie chciał drążyć tego tematu gdyż w Pokoju Wspólnym wałkowali go na okrągło. Nawet Snape proszony o pomoc nie chciał ich słuchać, a gdy widział w zasięgu wzroku uczniów z ich roku udawał, że ma niezwykle ważną sprawę do załatwienia. I zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, znikał podążając szybkim krokiem w przeciwną stronę.
Gdy pojawili się na piętrze, na którym byli umówieni, wiedzieli że mają już małe spóźnienie. Idąc w ciszy do ruchomej Chimery, zatrzymali się nagle dostrzegając cztery sylwetki, wychodzące na przeciwko nich. Każdy z czwórki Gryffonów, rzucił im niezbyt przyjemne spojrzenie. Draco spojrzał na Pansy która będąc już w bojowym nastroju wyglądała jakby chciała rzucić się na jednego z nich, dając tym samym upust emocjom i uspokojenie dla zszarganych nerwów.
- Proszę, proszę - powiedział cicho Draco - Potter, Rudzielce i Szlama. Kto jak kto, ale wy doskonale nadajecie się do zesłania was w jakieś mugolskie obozowisko. Zastanawiam się tylko kto popełnił błąd postanawiając umieścić tam i nas.
- A co boisz się Malfoy ? - rozległ się głos brązowowłosej, która dalej z tym samym wyrazem na twarzy zerkała na niego z wyraźną niechęcią.- Że nie poradzisz sobie w świecie, którym nie znaczysz zupełnie nic?
Draco czuł jak ciepło rozchodzi się szybko po jego ciele. Dwójka przyjaciół zbliżyła się do niego szybko, lecz on tylko machnął w ich stronę lekceważąco ręką. Mówiła do niego szlama, ktoś kto nawet nie miał prawa by oddychać tym samym powietrzem co on. Nie wyciągnął różdżki tak jak zrobili to ich przeciwnicy, tylko ze stoickim spokojem podszedł do brązowowłosej kujonki, i starając się nie stać zbyt blisko nachylił się i szepnął jej do ucha.
- Uważaj, bo możesz tego mocno pożałować Granger.
Sylwetki Harry'ego i Rona poruszyły się. W jednej chwili jeden z nich odepchnął Hermionę na bok, i tuż przed Draconem chwilę później, stał wyprostowany czarnowłosy Gryffon, celując różdżką prosto w jego nos. Blondyn uśmiechnął się kpiąco. Tuż obok niego przystanął Zabini, zaś z drugiej strony pojawiła się Pansy. Oboje mieli wysoko podniesione różdżki. Oboje Weasleyów zrobiło dokładnie to samo.
- Czterech na trzech ? - zapytał spokojnie Malfoy - to trochę nie fair, co Potter?
- Zniszczył bym Was, nawet jakbym miał działać w pojedynkę - warknął Harry, szybko przeszukując w myślach wszystkie zaklęcia jakie zna, próbując wybrać, jedno z najbardziej bolesnych i złośliwych. W tym momencie w nosie miał wszelkie konsekwencje. Skoro następnego dnia miało ich już tu nie być, nie miałby nawet czasu na odwalenie szlabanu u Snape'a albo McGonagall.
Mierzyli się tak niebezpiecznie wzrokiem, dopóki Chimera nie odżyła, i tuż przed nimi nie zmaterializowała się postać srogiej opiekunki domu Gryffindoru. W tym momencie nie dbali o to, jakie mogą mieć kłopoty a żałowali że nie pojawiła się parę minut później.
***
- Zmieniamy zasady - odrzekł spokojnie Dumbledore - jak widzicie, do naszej grupy dołączyli zagubieni uczniowie. - wskazał ręką na trójkę Ślizgonów, która stała tuż przed niezbyt zadowolonymi z tego Gryffonami.
- Zostaliście rozdzieleni - kontynuowała McGonagall zwracając się do wszystkich uczniów - czwórkami dołączycie do jednej z klas liceum. Nie chcieliśmy dzielić was ze względu na domy, a to co dzisiaj zobaczyłam - spojrzała ostro na pojedynkujących się wcześniej Ślizgonów i Gryffonów - utwierdziło mnie w przekonaniu, że to dalej nie jest zbyt dobry pomysł. Jeśli macie się czegoś nauczyć, jedynie co nam pomoże to porozdzielanie Was. Nie martwcie się. Przynajmniej jedna osoba w czteroosobowej grupie, na pewno bedzie z waszego Domu.
Rozległy się pomruki niezadowolenia. Hermiona zerknęła z przerażeniem na dwójkę przyjaciół, którzy także nie byli zachwyceni słowami McGonagall. Wcale nie chcieli się z nikim zbratać, ani niczego uczyć. A już na pewno nie ze Ślizgonami.
- Panie Potter, Panie Malfoy - zawołała - Wy pierwsi macie ten zaszczyt. Jako że zależy nam na waszej kulturze osobistej, wiemy że umieszczenie was w jednej klasie byłoby przestępstwem, a wszelakich niedogodności uniknąć jak najbardziej chcemy. Panie Potter, razem z Weasleyem, traficie do klasy razem z panienką Parkinson i Greengrass. Za to pan panie Malfoy może przygotować się na częstą obecność Zabiniego Blaise'a, Hermiony Granger oraz Ginny Weasley.
W gabinecie zapanowała cisza. Wszyscy byli wręcz zszokowani przydzieleniem profesorki. Wszyscy wiedzieli, że właśnie szykowała się ogromna burza. Na tle horyzontu właśnie pojawiały się pojedyncze błyskawice.
***
Draco nie zwracał uwagi na to że jest godzina czwarta w nocy, a on za niecałe dwie godziny będzie musiał zwlec swój tyłek i razem ze wszystkimi swoimi rzeczami teleportować się nie wiadomo nawet gdzie. Przechadzał sie po zamku bez obawy że napotka w nim Filcha, albo jego kotkę, która pomimo swojej starości potrafiła doskonale wyczuć obecność innych uczniów nawet przebywając w dalekiej odległości. Nie wiedział, nawet gdzie konkretnie zmierza. Przechodził z korytarza na korytarz, miotając pod nosem wszelakie przekleństwa, które doskonale oceniały jego beznadziejną sytuację. Blaise Zabini już dawno mocno spał, ściskając w ręku butelkę z resztkami Ognistej, którą razem z nim wypili gdy tylko wrócili z gabinetu Dyrektora. Nie sądzili, że sytuacja mogla być gorsza niż wcześniej. A jednak los dokopał im sto razy bardziej.
"Zakaz używania czarów, zakaz posiadania magicznych przedmiotów takich jaki księgi czy miotły. Wszystkie przedmioty są przetrzymane przez ministerstwo w oddzielnych skryptach, aż do zakończenia projektu. Użycie różdżek dozwolone tylko w skrajnych przypadkach. Użycie czarów w celu innym niż obronnym wiąże się z natychmiastowym usunięciem ucznia ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwartcie. Każdy uczeń ma zachować kulturę osobistą, i jak najlepiej wypełniać zadane tam obowiązki szkolne."
Cały semestr bez magii, bez ani jednego machnięcia różdżką. Świetnie.
Czując w gardle dalsze pieczenie po mocnej whiskey, przełknął leniwie ślinę i przetarł oczy, które powoli zaczynały mu już opadać. Nie chciał jednak wracać do Dormitorium. Księżyc świecił tej nocy niezwykłym blaskiem, który co rusz wpadał przez wielkie okna zamku, oświetlając mu całą drogę.
" Uczniowie zamieszkiwać będą internat wraz z mugolskimi uczniami. Stworzy to wspaniałą okazję do zawarcia bliższych przyjaźni i zatarcia odwiecznych stereotypów jakie krążyły pomiędzy dwoma światami"
Dobre sobie. Draco nie wyobrażał sobie sytuacji przed jaką postawiło ich Ministerstwo. Jak on mógł, mieszkać wśród szlam. Jak mogli dopuścić do zetknięcia ich z ludźmi w których żyłach płyną same brudy. No jak ?
Co ciekawe, czasami sam nie wiedział dlaczego ma tak wielką obsesję na punkcie czystej krwi. W domu od lat wpajano mu pewne reguły, których zawzięcie się trzymał. Czasami to pomagało mu wierzyć, że jest o wiele lepszym od innych. A w to uparcie chciał wierzyć. Bo kto nie chciałby być wyjątkowym? Przechadzając się po szkole, zerkał na wszystkich z wyższością. On i Zabini bez wątpienia królowali w tej szkole. Przystojni, arystokraci, nie mogący się opędzić od dziewczyn, które mieli na pęczki. Bogaci, mający szerokie uznanie wśród Ślizgonów i oczywiście wywołujący przerażenie u innych uczniów. Nikt nie chciał być tym z kim ta dwójka by zadarła. Czego mógł chcieć więcej. Miał wszystko, wszystko o czym tylko mógł marzyć...
Zatrzymał się. Cichy szmer uświadomił go że nie znajduje się na korytarzu sam. Parę metrów przed nim zauważył ciemną postać, jednak jego widoczność była zbyt słaba by mógł ja rozpoznać. Zwolnił krok i zatrzymał się na chwilę. Jego towarzysz postąpił tak samo, za pewne wpatrując się w niego nie wykonując nawet najmniejszego ruchu. To pozwoliło Draconowi przypuszczać, że nie ma przed sobą żadnego nauczyciela, tylko ucznia, który podobnie jak on postanowił wybrać się na nocną przechadzkę.
- Możesz się pokazać - odrzekł pewnie, stanowczo zbliżając się do postaci szybkimi krokami - ... nie jestem wcale... Granger?
Tuż przed nim z wystraszoną miną stała brązowowłosa Gryfonka, ściskając w ręku dwa opasłe tomy z zaklęciami. Któż by inny odwiedzał o tak późnej porze bibliotekę, jak nie szlamowata kujonica Granger.
- Malfoy - nie było to pytanie. Dziewczyna aby wypowiedzieć to słowo użyła tyle jadu ile tylko mogła wyprodukować. Jego osoba była ostatnią, jaką chciała spotkać tej nocy. - Nie dość, że będę musiała znosić twoje towarzystwo przez cały semestr, to jeszcze musiałam spotkać Ciebie akurat ostatniej nocy w tym zamku - dodała ze złością
- Poniekąd masz wielkie szczęście, Granger, wiesz ile dziewczyn chciało by mnie spotkać tutaj całkiem samego i to w nocy ? - zapytał uśmiechając się kpiąco.
Gryfonka prychnęła tylko i wyminęła blondyna szturchając go mocno dwoma księgami w ramię. Draco patrzył za jej pospieszającą sylwetką dopóki, dziewczyna nie zatrzymała się nagle w połowie korytarza. Tuż za jego rogiem oboje usłyszeli podniesiony męski głos oraz ciche miauczenie starej kocicy. Hermiona szybko się odwróciła i starając się nie robić za dużo hałasu, pobiegła w stronę Malfoya skręcając w drugi korytarz. Wiedząc, że nie pozostaje mu inna opcja blondyn pospieszył za brązowowłosą, depcząc jej praktycznie po piętach. Nie wiedząc dokładnie gdzie się znajdują, usłyszeli za sobą szybki tupot stóp. Filch już wiedział, że miał na karku dwójkę uciekinierów.
- Do klasy - szepnął Malfoy do Gryfonki, która z przerażeniem rozglądała się na wszystkie strony poprzednio się raptownie zatrzymując.
- Sam se do niej właź - syknęła. Po chwili tuż przed Hermioną ukazały się wielkie dębowe drzwi. W ostatniej chwili przypomniała sobie o Pokoju Życzeń i szybko skorzystała z okazji znajdowania się na odpowiednim piętrze.
Malfoy patrzył bez mrugnięcia okiem jak dziewczyna znika za wielkimi drzwiami zamykając je z cichym trzaskiem. W przypływie desperacji podążył za nią, czując że ich woźny znajduje się dosyć blisko. Otworzył drzwi szybkim ruchem różdżki i wpadł do pomieszczenia, w którym jasne światło nagle go oślepiło.
- Wynocha Malfoy - usłyszął nagle, tak dobrze mu znany irytujący głos. Granger siedziała na jednej z puchatych puf, trzymając w ręku jedną z przyniesionych przez siebie ksiąg. Pokój w jakim właśnie się znajdował był niewielki. Sciany były w kolorze fioletu, zaś parę drobnych mebelków w kolorze ciemnego różu. Oprócz sofy i paru puf przy ścianie znajdowała się ogromna biblioteczka w całości wypełniona wszelakimi księgami.
- Doprawy Granger - powiedział z ironią - mogłaś zażyczyć sobie wszystko, a ty naprawdę wybrałaś pokój al'a Dolores Umbridge pełnej jakichś książek ?
- Jak ci się nie podoba, możesz się wynosić - odparła wyniośle zwracając swój wzrok w stronę książki.
- Niestety Granger, ale pomimo iż nie mam najmniejszej ochoty przebywać tu z Tobą, czuję że nie mam wyboru. Jednakże, nie zamierzam siedzieć w żadnej bibliotece...
Mówiąc to zerknął na jeden z kątów pokoju w którym niespodziewanie pojawił się niewielki barek, uginający się od nadmiaru tak uwielbianych przez niego trunków. Widząc, jak Gryfonka przygląda się mu z niechęcią podszedł do barku i wyciągnął sobie szklankę. Gdy napełnił ją sobie jedną z uwielbiabych przez niego whiskey siadł na przeciwko brazowołosej z kpiącym uśmieszkiem.
- No to czeka nas długa noc Granger - mówiąc to upił duży łyk napoju.
_______________
Grr nie jestem zadowolona :< Tak czy siak, w następnym rozdziale już na pewno bohaterowie zjawią się w mugolskiej szkole. Zostanie ukazana trochę na wzór mojego własnego liceum :) Kiedy następny rozdział, tego nie wiem, gdyż przyjeżdżają do mnie znajomi więc pewnie będziemy balować a nie siedzieć przy kompach. Chyba , że znajdę czas którejś z nocy kiedy położę ich pijanych spać :D
ps. za błędy serdecznie przepraszam
Mnie się rozdział bardzo spodobał i uważam, że kolejne wydarzenia zapowiadają się bardzo ciekawie. Przepraszam, ale muszę właśnie pędzić, więc nie moje się rozpisywać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
A co Ty od tego rozdziały chcesz? :D
OdpowiedzUsuńMi się baardzo podoba :3 Nie mogę się doczekać tego wyjazdu ;)
Fajnie, że zostali tak przydzieleni, strasznie się ciesze :D
W ogóle bardzo podoba mi się jak piszesz, ogromnie wciąga to opowiadanie :)
Pisałaś już kiedyś coś? ;)
czekam na następną notke ;p
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
owszem pisałam coś wcześniej, ale zawsze na końcu brakowało mi pomysłów. Tutaj jest odwrotnie, ma wena jest przeogromna :D
Usuńbardzo ciekawe odpowiadanie ;) spodobało mi się :)
OdpowiedzUsuńżyczę weny i pozdrawiam,
ichhhassedich :)
Ach, cudowny rozdział! Miałam wrażenie, że uczniowie zostaną przydzieleni jeden z każdego domu, a nie po dwójce :D. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów i jak będą się zachowywać w normalnej szkole. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPS: Mogę mieć do Ciebie prośbę? Jestem jeszcze nowa w tych całych CSS i w ogóle. Czy mogłabyś mi podać kod na wyśrodkowanie tekstu w poście i tą fajną dużą czcionkę, co masz napisane, przy komentarzach(np. 5 komentarzy). Jeżeli nie to przepraszam za problem, ale nigdzie nie mogę znaleźć kodów :c.
Rozdział ciekawy;* Czekam z niecierpliwością na nn :D
OdpowiedzUsuńNiemożliwe, że przespałam ten rozdział, jest świetny, Draco z Hermioną hmmmm, i Ginny and Blaise. będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńBoże, zakochałam się w Twoim opowiadaniu! Masz ogromny talent, pomysł jest tak zaskakujący, że chce więcej i więcej, nie mogę doczekać się kolejnej rozdziału :D Ginny i Blaise, Hermiona i Draco, a wszystko wśród mugoli. Nie zauważyłam nawet, kiedy przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie mogę doczekać się pierwszych kroków Ślizgonów w normalnym świecie, naprawdę cudo <3
OdpowiedzUsuńhttp://reversel.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział na:
OdpowiedzUsuńhttp://marceline-story.blogspot.com/
wybacz, że piszę to tutaj, ale nie masz specjalnego miejsca na to :D.
Uwielbiam ;**
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam ;D
Zapraszam tutaj, będzie nam niezmiernie miło^^
http://www.dramione-invisible-love.blogspot.com/
Znalazłam Twojego bloga przez przypadek , ale jestem zachwycona :-) Czekam na kolejny rozdział !!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl
Jestem coraz bardziej oczarowana *.*
OdpowiedzUsuńPokój a'la Dolores Umbridge- padłam ;)
Uciekam do następnego rozdziału.
em.