czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 4

    Ostatnim życzeniem Hermiony Granger było spędzenie tego wieczoru z jednym z najbardziej pustych, nadętych i złośliwych kreatur jakie chodziły po Hogwarcie. Szczerze mówiąc wolała juz połknąć cały kubeł soku z czyrakobulwy niż dłużej znajdować się w Pokoju Życzeń, który teraz przekształcił się w dosłowne pomieszczenie tortur. Siedziała na tej samej pufie co godzinę wcześniej, ściskając jedną z przyniesionych przez siebie ksiąg o transmutacji ludzkiej. Jej zawartość nie ciekawiła jej tak jak zwykle poprzez aroganckiego Ślizgona, który bezczelnie zerkał na nią z typowym dla siebie złośliwym uśmieszkiem na twarzy. W jego ręku znajdowała się już któraś z kolei szklanka, wypełniona po brzegi trunkiem o złoto-bursztynowej barwie. Ku jej zdziwieniu blondyn nawet nie wyglądał na pijanego. Jego szare oczy nie błądziły po pokoju tylko wyraźnie spoglądały w jeden punkt, a mianowicie na nią. Jego spojrzenie wcale jej się nie podobało, gdyż było przepełnione taką pogardą, że nawet nie śmiała wychylić swojej głowy zza opasłego tomu.

    - Nie wierzę, że nawet nie spróbujesz Granger - zakpił leniwie machając przed swoją głową szklanką. Płyn w niej delikatnie zawirował.

    - Jestem wyznawcą Johnnie'go Walkera - odpowiedziała sceptycznie nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Wiedziała, jednak że jej odpowiedź wywołała zdziwienie na jego twarzy.

    - Johnniego co ? - zapytał siląc się na obojętność.

    - Walkera, Malfoy. Red Label. Bardzo dobra mugolska whiskey. Sądzę iż Ognista nawet nie dosięga jej do pięt.

    - Chcesz mi powiedzieć Granger, że jesteś znawcą od whiskey ?- zakpił, jednak informacja o trunku niezwykle go zaintrygowała.

    Hermiona nie odpowiedziała, jednak doskonale orientowała się w sprawach alkoholi, a szczególnie tych mugolskich. Jej wujek był producentem jednej z najlepszych wódek w kraju, jednak był prawdziwym degustatorem jeśli chodziło o znane marki whiskey czy szkockiej whisky. Hermiona nie raz degustowała trunki razem z nim, oraz jego sąsiadem który był niewiele starszy a w dodatku niezwykle przystojny. Dylan - bo tak się nazywał - zrobił na dziewczynie niezwykłe wrażenie. To właśnie z nim najbardziej kojarzył się jej Johnnie Walker. A wszystko przez jeden wieczór, w którym podebrali trunek nie zdającemu sobie z tego sprawy wujowi a następnie wypili go na strychu jego domu, w którym panował niezwykle przytulny klimat. Nie mogła jednak mówić o większej zażyłości z Dylanem, gdyż wiedziała że oboje pochodzą z dwóch rożnych światów, a ona niebawem znowu miała pojawić się w szkole z dala od ich rodzinnego miasta. Naszła ją jednak myśl, że właśnie pojawiła się znakomita okazja na odświeżenie całej znajomości. O ile tylko Dylan nie wyjechał jeszcze z Londynu.

    - Skoro jesteś taka pewna Granger, już wiem co zrobimy pierwszego wieczoru w tym mugolskim ścierwie - odparł spokojnie wyrywając ją z dłuższego zamysłu.

    - Chyba śnisz, jeśli myślisz że mogłabym z Tobą coś wypić - zawołała. Dobrze wiedziała, że upicie się przy dwóch Ślizgonach nie wróżyłoby niczym dobrym. Nie możliwością byłoby gdyby nie zechcieli wykorzystać jej stanu do jakiegoś chorego, ohydnego żartu w iście ślizgońskim stylu. Wiedziała, że jeśli w zasięgu jej wzroku znajdują się jacyś Ślizgoni, aby nawet nie przykładać szklanki do ust. Nie była wcale naiwna.

    Blondyn patrzył na nią bez zmrużenia oka. Reakcja Gryfonki jedynie go rozbawiła.

    - Wymyślam, jak mam przeżyć z Tobą przez te pół roku i uwierz mi że na trzeźwo będzie to niezwykle trudne. Poza tym , nie wiedziałem że z Ciebie taki tchórz Granger. Myślałem, że wy Gryfoni posiadacie w sobie trochę tej lwiej ikry.

    Hermiona obrzuciła go szybkim pełnym nięchęci  spojrzeniem.

    - Picie alkoholu z taką przebrzydłą fretką jak ty to nie odwaga, tylko głupota - powiedziała wyniośle starannie obserwując jego reakcję. Chłopak jednak pozostawał niewzruszony dalej obserwując ją z ironią wypisaną na twarzy - jednak niech będzie Malfoy. Skoro chcesz możesz spróbować mugoskiej whiskey, z chęcią uświadomię Cię co przez swój ograniczony umysł dawno straciłeś.

    - To się okaże Granger.

***

    - Już czas.

    Wysoki głos jednej z nauczycielek spowodował ciche pomruki wśród uczniów z dwóch Hogwartckich  roczników. W gabinecie Dumbledora panowała niezwykle napięta atmosfera. Hermiona nie pamiętała kiedy ostatni raz się tak denerwowała. Żaden egzamin nie kosztował jej tyle nerwów co zaistniała sytuacja. Złapała dwójkę swoich najlepszych przyjaciół za dłonie i cierpliwie czekała, aż wszyscy troje dotkną swojego świstoklika. Tuż za nią stała Ginny w towarzystwie Luny, która jako jedyna miała pełny uśmiech na twarzy, oraz jakiegoś nieznanego jej z imienia orzechowołosego Krukona. Ślizgoni gnieździli się na samym końcu, robiąc najwięcej szumu od pozostałych trzech Domów. Hermiona rozejrzała się wokół siebie czego pożałowała od razu dostrzegając sylwetkę blondwłosego Ślizgona. Pokój życzeń opuścili zaledwie pół godziny wcześniej, gdy wybiła godzina szósta - czyli dokładnie ta od której dozwolone były przechadzki po szkolnych korytarzach. Nie zrażeni już jakimikolwiek problemami, opuścili pomieszczenie bez słowa idąc każdy w swoją stronę. By nie wzbudzić podejrzeń woleli wrócić na początku do swoich Dormitoriów i razem ze wszystkimi udać się pod gabinet Albusa Dumbledore'a.

    - Za chwilę, pojawicie się w internacie przy jednej z londyńskich szkół - oznajmiła McGonagall mierząc spojrzeniem każdego ucznia w zasięgu jej wzroku - W waszych kieszeniach pojawiły się właśnie klucze, z numerkami pokoi jakie będziecie zamieszkiwać. Całe wyposażenie już tam na was czeka. Wszelakie instrukcje i niejasności znajdują się na kawałku pergaminu, który znajdziecie pod swoją poduszką. Myślę iż są to ostatnie informacje jakie mam Wam do przekazania. Jednak zanim dotkniecie świstoklika, mam dla was jedno ostrzeżenie.

    Tu zrobiła pauzę, by jednym ruchem ręki uciszyć jednego z kolegów Draco Malfoya, któremu właśnie szeptał coś głośno do ucha.

    - Każde użycie magii w stosunku do mugola, karane jest wyrzuceniem ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zapamiętajcie to dobrze, gdyż żadnych wyjątków nie przyjmujemy. Zasady są niezwłoczne i ostateczne. Oczywiście nie zostawiamy Was tam samych. Jedna osoba z ministerstwa zostanie waszym Opiekunem i będzie czuwać nad wami i przesyłać nam szczegółowe raporty. To ona oprowadzi Was po nowym miejscu zaraz po przeniesieniu. - tu ponownie zrobiła pauzę, by przybrać mniej surowy ton głosu i wyraz twarzy-  Myślę, że właśnie nadszedł ten czas. Życzę Wszystkim powodzenia.

    Hermiona wypuściła głośno powietrze z ust. Ostatnie słowa profesorki właśnie dobiegały końca, a tuż przed nimi pojawiła się właśnie pusta butelka po środku dezynfekującym dla mandragor. Chwycili ją w jednym momencie. Przenosili się do całkiem innego świata.

***

    Stało się to niezwykle szybko. Pojawiali się co chwilę trzyosobowymi grupkami. Znajdowali się w podłużnym pomieszczeniu na które padało słabe niewyraźne światło. Dwa małe okna znajdowały się jedynie na samym początku, a blask padającego przez nie słońca nawet do nich nie dosięgał. Hermiona rozejrzała się uważniej. Jeśli się nie myliła znajdowała się właśnie na jednym ze szkolnych mugolskich korytarzy. Z każdej strony otaczały ich długie rzędy uczniowskich szafek. Rozległy się głośne szepty przybywających Hogwartczyków, które wyrażały zdziwienie, zaciekawienie pomieszane z małą pogardą. Zwykły korytarz nie robił nic przez co mogłoby zachęcić do siebie nowych uczniów. Nie skrywał też pewnie żadnych tajemnic. Ot najzwyklejszy korytarz. Jak miliony innych w mugolskim świecie.
    Tuż przed nimi zaobserwowali drobną sylwetkę, która wynurzała się z wielkiej kałuży padającego cienia. Hermionie aż oczy rozbłysły na widok tej drobnej kobiety, którą uśmiechała się do nich promiennie.

    - Tonks! - zawołała i zanim ktokolwiek zdążył zareagować rzuciła się w ramiona przyjaciółki, której nie widziała od wielu tygodni. Dziewczyna zapewne na rzecz szkoły zrezygnowała ze swoich różowych jak guma balonowa włosów i zamieniła je na nieco dłuższe orzechowe loki. Gryfonka musiała przyznać, że wyglądała w nich naprawdę ładnie a dzięki nim mogła spokojnie wtopić się w tłum i również udawać ucznia liceum. Tonks jako ich opiekun to była niezwykle przyjemna niespodzianka.

    - Udusisz mnie Hermiono - zawołała radośnie. Reszta uczniów przyglądała się tej scenie z niemałą ciekawością.

    Tuż obok Hermiony, zmaterializowali się w jednej chwili Ron, Harry i Ginny którzy także postanowili wyściskać Tonks z którą kontakt urwał się zaraz po oddelegowaniu jej i Remusa Lupina do Europy wschodniej na specjalne polecenie Zakonu Feniksa. Nigdy nie pomyśleli by że to właśnie ją spotkają tego dnia w mugolskiej szkole, gdzieś na nieznanych przedmieściach Londynu.

    - Wiedziałam że będziecie zaskoczeni - zawołała wesoło obdarzają ich ciepłym spojrzeniem - Ale teraz pozwolcie że... - wyminęła ich i zwróciła się w stronę pozostałych uczniów, którzy wpatrywali się w nią wyraźnie zaintrygowani. Hermiona znowu dostrzegła paczkę Ślizgonów, którzy nie byli zadowoleni na widok pani aurror. - Drodzy uczniowie tej prześwietnej placówki. Nazywam się Tonks, i to ja będę odpowiedzialna za wasze głupie i glupsze wybryki. W razie problemów, możecie zgłaszać się do mnie. Bedę pilnowała, żebyscie nie pozabijali się nawzajem, a szczególnie żebyście nie uszkodzili kogoś kogo nie powinniście. Wasze różdżki bedą znajdowały się u mnie, a każda próba kradzieży będzie kończyła się bardzo bardzo wielkimi nieprzyjemnościami. - tu jak na zawołanie zerknęła na gburowatych Ślizgonów, którzy zerkali na nią spod byka.

    - A teraz najciekawsza część spotkania - powiedziała -oprowadzę Was po całej szkole.

***

    - Ten budynek jest skomplikowany - stwierdziła Ginny idąc leniwie za Hermioną w poszukiwaniu pokoju numer czterysta dwadzieścia pięć. Tonks skończyła swoją przechadzkę zaledwie dwadzieścia minut wcześniej starannie opisując każdy mugolski przedmiot na jaki mieli okazję się natknąć.

    - Nie jest taki zły - stwierdziła brązowowłosa pozwalając sobie na delikatny uśmiech - Chociaż miny uczniów na widok sali do gry w piłkę był niezwykle zabawny. Część z nich dalej uważa że piłka przypomina coś na wzór zdeformowanego kafla. Wuef może okazać się  nawet śmieszny...

    - Nie sądzę by ta gra była chociaż trochę zabawna - burknęła Ruda dalej wlekąc się za przyjaciółką. - To taki mini Quidditch, tylko bez tłuczków czy znicza...

    Korytarz rozciągał się w nieskończoność, a one były już na tyle zmęczone że jak najszybciej chciały pojawić się w swoim pokoju, by odpocząć przed niespodziankami następnego dnia. Nie były też pewne kogo mogą zastać jako swoich współlokatorów. A wiedziały, że czekały na nie dwie dziewczyny z mugolskiego świata.
    Po odnalezieniu odpowiedniego pokoju przystanęły przed nimi niepewnie i zerknęły na siebie. Żadna nie miała tyle odwagi by jako pierwsza otworzyć drzwi. Pierwsza poruszyła się Hermiona która złapała delikatnie za klamkę, ściskając drugą ręką rozgrzaną dłoń Rudej.
    Ich oczom ukazał się nagle wąski korytarzyk który prowadził do dwóch kolejnych drzwi. Jedne z nich oklejone były plakatami jakiejś mugolskiej grupy rockowej, zaś drugie pozostawały czyste ukazując swoją całą drewnianą powierzchnię. 

    - Myślę iż te są nasze - wyszeptała Ginny 

    - Sprawdźmy to - nim Hermionie udało się ledwie tknąć klamki , oplakatowane drzwi nagle się otworzyły a w nich stanęła drobniutka postać długowłosej brunetki. Miała na sobie koszulkę jakiejś brytyjskiej grupy heavymetalowej którą Gryfonka kojarzyła z paru znanych utworów z radia. Była ubrana w ciemne barwy a jej ręce ozdabiały dlugie pieszczochy. Jej usta wymalowane krwistoczerwoną szminką rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

    - Emily, nasze nowe towarzyszki właśnie się zjawiły!

    Nie zdążyły nawet zareagować gdy nad ramieniem brunetki pojawiła się głowa szatynki, która nie sprawiała wrażenia tak uradowanej jak swoja przyjaciółka. Wręcz przeciwinie , Hermionie zdawało się, że dziewczyna wcale nie była zadowolona z  ich obecności. Była całkiem ładna, jednak jej naburmuszona mina psuła wszystkie uroki jej twarzy.

    - Ja jestem Olivia - przedstawiła się czarnowłosa ściskając po kolei dłonie zdenerwowanych Gryfonek. - A to jest Emily.

    Szatynka, także uścisnęła ich dłonie, jednak po chwili wymamrotała, że musi zapalić i po chwili zniknęła w głąb pokoju, udając się w stronę okna. Dziewczyny wymieniły krótkie spojrzenia wiedząc, że ich współpraca może się za dobrze nie układać.

    - Musicie jej wybaczyć - usprawiedliwiła koleżankę Olivia - w stosunku do obcych zachowuje się trochę nie ufnie, myślę jednak, że jak się już tutaj zadomowicie, to zdąży się przyzwyczaić...- tu zrobiła krótką pauzę przyglądając się im dokładnie - Nie powiedziałyście kim jesteście.

    Gryfonki przedstawiły się grzecznie, mówiąc tylko to na co pozwoliła im Tonks. Wcześniej miały być uczennicami staroangielskiej szkoły, która dawno utraciła na swej renomie i poprzez słabe środki dofinansowania musiała zostać zlikwidowana. Uczniowie musieli szukać innej placówki, a spora część z nich wybrała "Swanlea Secondary School". Olivia była tym całkiem zainteresowana jednak, widząc zmęczenie na twarzach dziewczyn obiecała, że przyjdzie do nich poźniej i pozwoliła aby Gryfonki otworzyły drugie drzwi w przyciasnym korytarzyku.

    - Wasze, rzeczy tam już są - powiedziała wchodząc do swojego pokoju - chociaż doprawdy dziwi mnie to skąd się tutaj znalazły, nie przypominam sobie żeby ktoś tu wchodził w przeciągu doby...

    Mówiąc to wzruszyła ramionami i podążyła w kierunku Emily, która wychylała się z okna tuż nad wznoszącymi się wiązankami białego dymu. Ginny spojrzała na nią z ukosa.

    - To są papieorosy Ginny - wyjaśniła krótko brązowowłosa - Mugole palą je gdyż są naprawdę uzależniające. No i przy tym bardzo niezdrowe.

    Ginny zrobiła wielkie oczy zapewne zastanawiając się jak można palić coś co oczywistością szkodzi swojemu zdrowiu. Nie powiedziała jednak nic tylko natychmiast wpakowała się do ich pokoju, który od początku wzbudzał jej ciekawość.
    Wszystko co się tam znajdowało ani trochę nie przypominało ich dormitorium z Hogwartu. Ściany były w kolorze delikatnego bzu, a łóżka stojące naprzeciwko siebie wyglądały niezbyt okazale przykryte cienką kremową kołdrą. Tuż na niej leżały dwie duże paczki, oraz ich szkolne torby i kufry wypchane po brzegi rzeczami które uznały za najpotrzebniejsze. Obok łóżek stały niewielkie biurka, a tuż pod ścianą, koło okna, wielka drewniana szafa z lekko przekręconym lustrem. Pomieszczenie samo w sobie nie robiło wrażenia, jednak Hermiona musiała przyznać, że można będzie się w nim odnaleźć.

    - No a więc zaczynamy nową przygodę Ginny - odparła nie mogąc się powstrzymać i rzucając na paczkę wypchaną ich nowymi podręcznikami.

    - Coś mi się wydaje, że ta szkoła przeklnie ten dzień, kiedy wpuściła w swoje progi Czarodzieji z Howartu - odparła Ruda patrząc się nieprzytomnie na przeciw siebie - Jestem bardzo ciekawa jak poradzą tu sobie nasi kochani Ślizgoni!

_______________

Miałam urwanie glowy, pół tuzina przyjaciół w domu i zbyt dużo okazji do zabawy by napisać rozdział wcześniej.
Przy okazji informują, że za tydzień mogę wyjechać i może nie być mnie przez jakiś okres czasu, dlatego kolejny rozdział przewiduje na sierpień. No chyba że uda mi się coś wyskrobać do niedzieli ;)

Powitanie