- Smoku zaczekaj.
Ciemnowłosy brunet pospieszył szybko za swoim blondwłosym przyjacielem przystając na chwilę by zawiązać uciążliwe sznurówki w swoich starych znoszonych trampkach. Ich materiał nosił na sobie plamy błota pochodzącego zapewne z boiska do Quditicha, na którym teren był błotnisty od częstych jesiennych ulew.
Draco Malfoy przystanął niecierpliwie i oparł się o ścianę tuż obok portretu pięciu młodych czarownic, które zarumieniły się wdzięcznie i zerkały na chłopaka chichocąc i szeptając sobie coś do ucha. Był zdenerwowany. Przed chwilą razem z Zabinim i resztą uczniów z jego roku, opuścił gabinet Dumbledora i wcale nie był zadowolony z tego co tam usłyszał. To wszystko było jedną wielką pieprzoną kpiną. Nie wiedział jak ministerstwo mogło zezwolić na realizację tak durnego projektu. On wśród szlam ? W mugolskiej części Londynu? To nie do przyjęcia...
- Pospiesz się diable - szepnął nieprzyjemnie, patrząc jak Blaise laniwie plącze supły przy swoich butach. Czasami zachowywał się prawie jak dziecko.
Zabini podniósł się szybko, a na jego twarzy gdzie zwykle gościł uśmiech widniało coś w rodzaju pewnej irytacji. Jego oczy niebezpiecznie błyszczały.
- To co teraz. Interweniujemy u Snape'a ? - zapytał
- Żartujesz? Snape nie zadrze z Ministrem Magii. W zasadzie to ma tyle w tym temacie do powiedzenia co my. Dumbledore zrobił z nas królików doświadczalnych. Wymyślili sobie, że zbratamy się z tym całym szlamem... - dodał złowieszczo
Ruszyli w stronę swojego dormitorium, każdy patrząc w inną stronę. Gdy znaleźli się w lochach dostrzegli wiele znajomych sylwetek, które tak samo jak oni snuli się zdenerwowani, nie wiedząc jak zapanować nad powstałą złością. Na środku tuż obok Teodora Notta, który z ironicznym uśmieszkiem zerkał na całe towarzystwo (jego projekt nie obejmował) stała Pansy Parkinson, która właśnie kończyła opowiadać powód wezwania ich do gabinetu Dyrektora. Była czerwona aż po cebulki swoich włosów i ledwo łapała oddech starając się szybko i szczegółowo opowiedzieć wszystko czego się właśnie dowiedzieli.
- Bo się zapowietrzysz Parkinson - powiedział Blaise z ironicznym uśmieszkiem, który jednak zszedł mu z twarzy na widok miny Notta. - Nie ładnie tak rozgadywać nasze tajemnice.
Pansy obrzuciła go szybkim spojrzeniem i zarzuciła ręce na ramiona Notta, który przybliżył się do niej obejmując ją mocno w talii.
- Zaraz się porzygam - zakpił Draco, jednak nawet tego wieczoru nie miał zbyt wiele zapału by jak zwykle kpić z pary swoich przyjaciół. Myśl o spędzeniu paru miesięcy w mugolskiej szkole niezwykle go dobiła, i nawet zwykłe kpiny nie dały by mu zwykłej ulgi.
- Za to ja mam inny plan - zawołał nagle Zabini i zerknął na przyjaciół z niezwykłym błyskiem w oku. Draco za długo go znał, by nie poznać, że Ślizgon wpadł na jakiś typowy dla siebie złowrogi plan.
- Oświeć nas Diable.
- Jeżeli już chcą wcisnąć nas w te splugawione towarzystwo, to nie wiem jak ty, ale ja zrobię to co już dawno chciałem zrobić - uśmiechnął się złośliwe.
Draco przyjrzał się przyjacielowi, i po jego minie poznał doskonale o czym Zabini mówi. Dostali właśnie wymuszoną okazję na to by dać popalić całemu budynkowi cholernych szlam. Jeśli Dumbeldore wysyła ich tam, by rozluźnić stosunki pomiędzy dwoma światami, może się jedynie grubo mylić. Żadne więzy nie zostaną zawarte a on z Blaise'm załatwi to tak że całe Ministerstwo już niedługo pożałuje swojej decyzji.
- Uważasz że to pozytywna strona tego wszystkiego ? - zapytał Nott
- Jakaś musi być - odburknął Zabini
- Dumbedore Was zabije, nie ma szans ze uda wam się narobić jakiegoś zamieszania. Mogę się założyć, że będziecie potulni jak baranki, gdy Ci z Ministerstwa na wszelki wypadek zarekwirują wam różdżki.
Blaise'owi zszedł uśmiech z twarzy i jeszcze bardziej się naburmuszył. Draco prychnął gniewnie, po czym ruszył w stronę dormitorium, do którego tak jak się spodziewał podążył również Zabini. W pokoju wspólnym minęli grupkę dziewczyn z piątego roku, które zawzięcie o czymś plotkowały rzucając łaciną nie gorzej niż nie jeden starszy Ślizgon. Z paru słów jakie usłyszeli, mogli wywnioskować, że w projekcie bierze udział także młodszy rocznik. Nie poprawiło im to jednak humoru. Po znalezieniu się w dormitorium Draco szybko podszedł do swojego kufra, gdzie pod stogiem wyprasowanych koszul, leżała zawinięta w jego szalik duża butelka Ognistej. Bez słowa wyciągnał dwie szklanki, i po nalaniu płynu do naczyń, pochłonął zawartość jednej z nich, szybkim haustem. Nie zaczekał nawet na Zabiniego, który codopiero moczył wargi w bursztynowym trunku, w chwili gdy on odstawiał szklankę na stół. Napełnił ją ponownie.
- Rzucam tą szkołę, w cholerę - odparł krążąc nerwowo po pomieszczeniu. Blaise obserwował go ponuro, po raz pierwszy w życiu nie znajdując sensownej lub zabawnej odpowiedzi, jakimi zwykle obdarzał swojego przyjaciela. Wpatrzył się smętnie w swoją szklankę, czując jak złość rozgrzewa jego ciało. Mógłby przysiąc, że temperatura jego ciała podskoczyła o kilka stopni w chwili opuszczenia gabinetu Dyrektora. Zakpiono z nich śmiertelnie. Jak on czy Draco, mogliby być wysłani wśród mugoli. Jak mogli zgotować im los przebywania przez pół roku w szkole pełnej ohydnych szlam. Ich, czarodziei w których żyłach płynie sama czysta krew, bez brudów, charłaków, mieszańców i szlam. Nie mogli pozwolić na to, by szkoła i ministerstwo umieściło ich siłą w ośrodku dla ..zwykłych ludzi.
- Chyba kogoś zamorduję - odparł w końcu patrząc się tępo przez okno po którym zaczęły pędzić jak oszalałe krople deszczu. - Wolę trafić do azkabanu niż dać się wpędzić w takie pole minowe.
- Dumbledore ze starości całkiem zgłupiał - odparł cicho Draco, siadając w końcu na jednym z łóżek - w tym wieku od dawna powinien przejść na emeryturę, ale skoro wolą trzymać takich starów w gronie pedagogicznym... wcale bym się nie zdziwił jakbyśmy niedługo zaczęli występować w jakimś cyrku.
- To co robimy ? - Zabini zadał pytanie, które nękało go od samego początku. Muszą jakoś zapanować nad całą sytuacją.
- Dobrze, wiesz że nie zrobimy nic - odparł z rezygnacją blondyn upijając kolejny łyk Ognistej - teraz naszym jedynym planem powinno być, to jak bardzo damy popalić tym wszystkim przebrzydłym szlamom.
Zabini pozwolił sobie na uśmiech, który zaraz ponownie zmienił się w wyraz przerażenia.
- Smoku, czego się uczą szlamy w szkołach ?
Draco wzruszył ramionami.
- Na pewno nic trudnego.
Pierwszy rozdział wieje nudą.
Tak wiem. Obiecuję, że drugi będzie bardziej rozbudowany.
Nie wierzę, że powracam do blogosfery. Ognista chyba trochę za bardzo uderzyła mi do glowy ;) No cóż brakowało mi blogosfery i jestem szczęsliwa ze teraz w wakację mogę fo niej wrócić.
Zostawiajcie adresy blogow w komentarzach. Chętnie wszystko przeczytam :D
- Bo się zapowietrzysz Parkinson - powiedział Blaise z ironicznym uśmieszkiem, który jednak zszedł mu z twarzy na widok miny Notta. - Nie ładnie tak rozgadywać nasze tajemnice.
Pansy obrzuciła go szybkim spojrzeniem i zarzuciła ręce na ramiona Notta, który przybliżył się do niej obejmując ją mocno w talii.
- Zaraz się porzygam - zakpił Draco, jednak nawet tego wieczoru nie miał zbyt wiele zapału by jak zwykle kpić z pary swoich przyjaciół. Myśl o spędzeniu paru miesięcy w mugolskiej szkole niezwykle go dobiła, i nawet zwykłe kpiny nie dały by mu zwykłej ulgi.
- Za to ja mam inny plan - zawołał nagle Zabini i zerknął na przyjaciół z niezwykłym błyskiem w oku. Draco za długo go znał, by nie poznać, że Ślizgon wpadł na jakiś typowy dla siebie złowrogi plan.
- Oświeć nas Diable.
- Jeżeli już chcą wcisnąć nas w te splugawione towarzystwo, to nie wiem jak ty, ale ja zrobię to co już dawno chciałem zrobić - uśmiechnął się złośliwe.
Draco przyjrzał się przyjacielowi, i po jego minie poznał doskonale o czym Zabini mówi. Dostali właśnie wymuszoną okazję na to by dać popalić całemu budynkowi cholernych szlam. Jeśli Dumbeldore wysyła ich tam, by rozluźnić stosunki pomiędzy dwoma światami, może się jedynie grubo mylić. Żadne więzy nie zostaną zawarte a on z Blaise'm załatwi to tak że całe Ministerstwo już niedługo pożałuje swojej decyzji.
- Uważasz że to pozytywna strona tego wszystkiego ? - zapytał Nott
- Jakaś musi być - odburknął Zabini
- Dumbedore Was zabije, nie ma szans ze uda wam się narobić jakiegoś zamieszania. Mogę się założyć, że będziecie potulni jak baranki, gdy Ci z Ministerstwa na wszelki wypadek zarekwirują wam różdżki.
Blaise'owi zszedł uśmiech z twarzy i jeszcze bardziej się naburmuszył. Draco prychnął gniewnie, po czym ruszył w stronę dormitorium, do którego tak jak się spodziewał podążył również Zabini. W pokoju wspólnym minęli grupkę dziewczyn z piątego roku, które zawzięcie o czymś plotkowały rzucając łaciną nie gorzej niż nie jeden starszy Ślizgon. Z paru słów jakie usłyszeli, mogli wywnioskować, że w projekcie bierze udział także młodszy rocznik. Nie poprawiło im to jednak humoru. Po znalezieniu się w dormitorium Draco szybko podszedł do swojego kufra, gdzie pod stogiem wyprasowanych koszul, leżała zawinięta w jego szalik duża butelka Ognistej. Bez słowa wyciągnał dwie szklanki, i po nalaniu płynu do naczyń, pochłonął zawartość jednej z nich, szybkim haustem. Nie zaczekał nawet na Zabiniego, który codopiero moczył wargi w bursztynowym trunku, w chwili gdy on odstawiał szklankę na stół. Napełnił ją ponownie.
- Rzucam tą szkołę, w cholerę - odparł krążąc nerwowo po pomieszczeniu. Blaise obserwował go ponuro, po raz pierwszy w życiu nie znajdując sensownej lub zabawnej odpowiedzi, jakimi zwykle obdarzał swojego przyjaciela. Wpatrzył się smętnie w swoją szklankę, czując jak złość rozgrzewa jego ciało. Mógłby przysiąc, że temperatura jego ciała podskoczyła o kilka stopni w chwili opuszczenia gabinetu Dyrektora. Zakpiono z nich śmiertelnie. Jak on czy Draco, mogliby być wysłani wśród mugoli. Jak mogli zgotować im los przebywania przez pół roku w szkole pełnej ohydnych szlam. Ich, czarodziei w których żyłach płynie sama czysta krew, bez brudów, charłaków, mieszańców i szlam. Nie mogli pozwolić na to, by szkoła i ministerstwo umieściło ich siłą w ośrodku dla ..zwykłych ludzi.
- Chyba kogoś zamorduję - odparł w końcu patrząc się tępo przez okno po którym zaczęły pędzić jak oszalałe krople deszczu. - Wolę trafić do azkabanu niż dać się wpędzić w takie pole minowe.
- Dumbledore ze starości całkiem zgłupiał - odparł cicho Draco, siadając w końcu na jednym z łóżek - w tym wieku od dawna powinien przejść na emeryturę, ale skoro wolą trzymać takich starów w gronie pedagogicznym... wcale bym się nie zdziwił jakbyśmy niedługo zaczęli występować w jakimś cyrku.
- To co robimy ? - Zabini zadał pytanie, które nękało go od samego początku. Muszą jakoś zapanować nad całą sytuacją.
- Dobrze, wiesz że nie zrobimy nic - odparł z rezygnacją blondyn upijając kolejny łyk Ognistej - teraz naszym jedynym planem powinno być, to jak bardzo damy popalić tym wszystkim przebrzydłym szlamom.
Zabini pozwolił sobie na uśmiech, który zaraz ponownie zmienił się w wyraz przerażenia.
- Smoku, czego się uczą szlamy w szkołach ?
Draco wzruszył ramionami.
- Na pewno nic trudnego.
* * *
Nie tylko Ślizgoni pozostali na tę noc z mętlikiem w głowie. W wieży Gryffonów także panowała nerwowa atmosfera, w której uczniowie próbowali ustalić wszystkie dotychczasowe zagrania Dumbledora i utwierdzić się w przekonaniu, że bez wątpienia jest to jedna z najdurniejszych rzeczy na jaką mógł wpaść chcąc zaprowadzić do Hogwartu nieco więcej tolerancji Ogień w kominku już prawie dogasał, a w zasięgu ich wzroku błyskały ostatnie pojedyncze iskry. Wpatrzeni w nie z niechęcią, rzucali głośno pojedyncze przekleństwa, bez wątpienia uważając tak znienawidzonych Ślizgonów za własnych sprzymierzeńców. Gdy wybiła pierwsza w nocy Dean Thomas leniwie podniósł ze swoich kolan opasłą księgę z zaklęciami stwierdzając iż w tym wypadku nawet magia nie zdołała by ich uratować. Pozostawiając tę uwagę w milczeniu, reszta również powstawała z foteli by dać się do swoich dormitoriów. W słabo rozświetlonym Pokoju Wspólnym została tylko czwórka przyjaciół, która nawet nie spojrzała na oddalających się od nich ludzi.
- Dumbledore oszalał - stwierdził nagle Ron prostując się na fotelu i przecierając zmęczone oczy - Po raz pierwszy w życiu zgodzę się z Blaisem Zabinim. Dyrektor upadł na głowę.
- Wcale nie uważam żeby oszalał, jednakże ten pomysł jest zbytnio przesadzony - odparła Hermiona Granger zabierając wszystkie książki w zasięgu rudzielca, który wyglądał jakby miał rozszarpać wszystko co znalazłby pod ręką.- Nie jestem tym wcale zachwycona, jednakże to może być nawet ciekawe doświadczenie.
- Ciekawe ? - zakpił Harry obdarzając ją niezbyt przyjemnym spojrzeniem - Chodziłem do mugolskiej szkoły i nic co mnie tam spotkało nie było zbyt ciekawym doświadczeniem.
Ginny Weasley tylko prychnęła, zwinięta niczym kotka na jednym z cieplejszych foteli. Przykryła się niebieskim kocem w prążki, który wyczarowała ku jej uciesze Hermiona. Jej powieki opadały co jakiś czas, jednak nie potrafiła zmusić się do zaśnięcia. Czuła, że ta noc okaże się dla niej całkowicie bezsenna.
- Poza tym w mugolskich szkołach rzeczywiście uczą wielu dziedzin, których brakuje w tej szkole - odparła brązowłosa starając się by jej głos brzmiał łagodnie i nie rozjuszył pozostałych trzech towarzyszy.
- Widzę, że ci to wszystko całkiem odpowiada - warknął Ron, wpatrując się w swoje stopy - Niby czego takiego tam uczą ?
- No, Ronaldzie. Chociażby zasad dobrego wychowania - odparła niecierpliwie, chowając wszystkie rzeczy do torby - I dla twojej świadomości wcale tego nie popieram. Po prostu uważam, iż skoro i tak nie możemy nic w tej kwesti powiedzieć, pozostało nam jedynie pogodzić się z tym losem i dowieść Dumbledorowi że nie jesteśmy rozwydrzonymi dzieciakami i umiemy zachować się w tej sytuacji. Co prawda niektórzy z nas mają ułatwione zadanie, ponieważ na przykład mnie, nie będzie trudno wmieszać się w tłum. Mam pojęcie o zasadach panujących u mugoli, wiem wszystko o urządzeniach których używają, także nic co tam zobaczę nie okaże się dla mnie szokiem. Nie wiem tylko jak zachowają się nasi kochani Ślizgoni, gdy podstawi im się pod nos telefon komórkowy - tu uśmiechnęła się kpiąco wymieniając z Harry'm szybkie spojrzenie.
- Tak, będzie kupa zabawy - zakpił Ron
- A ja mam nadzieję, że jakiś dobrze wybudowany dres, zaatakuje Malfoya za tą jego durną buźkę - rzucił półgębkiem Harry wyobrażając sobie blondyna w zaułku szkoły otoczonego przez jednego - lub bandę wysportowanych uczniów.
- To jest nawet bardzo możliwe - szepnęła Ginny podciągając koc pod samą brodę - Malfoy jest bardzo zaczepiliwy, mogę postawić parę sykli na to, że się złamie i odpadnie już pierwszego dnia. W sumie warto tam pojechać nawet chociażby po to by to zobaczyć.
Pozwolili sobie na krótkie uśmiechy gdzie zaraz potem na nowo pogrążyli się w nerwowym rozmyślaniu.
_________
Pierwszy rozdział wieje nudą.
Tak wiem. Obiecuję, że drugi będzie bardziej rozbudowany.
Nie wierzę, że powracam do blogosfery. Ognista chyba trochę za bardzo uderzyła mi do glowy ;) No cóż brakowało mi blogosfery i jestem szczęsliwa ze teraz w wakację mogę fo niej wrócić.
Zostawiajcie adresy blogow w komentarzach. Chętnie wszystko przeczytam :D
-